Na biurku/ toaletce od lewej, szafeczka z Ikei oryginalnie w sośnie, kupiłam bejce w "czereśni" i dostosowałam ją do ogólnego koloru mebli. Bardzo przydatne maleństwo, trzymam tam biżuterię.
Obok luzem olej koksowy który aktualnie testuję i uwielbiam!
Na podstawce pod świece lakiery, które aktualnie używam z "okazji końca lata nadal neonki" (bardzo, ale to bardzo tęsknię do jesieni już nie mogę doczekać się znów bordo, ciemnej śliwki i szarego brązu).
Z tyłu moje ulubione i aktualnie używane pędzle w rattanowym pudełku.
Obok sztuczny hiacynt, z racji tego, że hiacynt u mnie żywy być nie może, przy trzech żarłocznych kotach jest absolutnie zakazany, mogłam sobie pozwolić na sztuczną wersję, wygląda całkiem zacnie ;).
Ramka, która aktualnie zawiera zdjęcie mojej wymarzonej kuchni :p, kupiłam masę ramek z home&you na wyprzedaży a brakuje mi rodzinnych zdjęć :p.
Wazon, który już zawiera suszki w kompozycji jesiennej z tyłu oferta developera naszego wymarzonego mieszkania, gdy dopada mnie głód zakupoholiczki zerkam w ofertę i przypominam sobie znów jaki jest mój cel!
Dalsza część wymaga słowa wstępu ponieważ wkroczymy zaraz w moje niegdyś królestwo, zmieniłam ostatnio podejście do pewnych spraw do otaczającej mnie rzeczywistości pełnej rzeczy i chorej manii posiadania. Zamierzam poddać się w pełni ideologi minimalizmu. Zwłaszcza, że taka ilości rzeczy sprawia, że dokonuję zakupów "niechlujnie" i potem jestem niezadowolona z rzeczy, które męczę się zużywając. Ponadto na co dzień jednak towarzyszy mi makijaż naturalny, delikatny więc te wszystkie wariackie kolory cieni raczej się nie sprawdzają... Bądzcie wyrozumiali dla tego co zobaczycie ;). (Choć i tak jestem pikusiem przy wszystkich makeup- geekach).
Szuflada numer jeden to rzeczy do twarzy z cyklu must have, żaden porządny makijaż nie może być dobrze wykonany zanim nie zadbamy by nasze płótno czytaj twarz.
W zółtym koszyczku masa baz (które kończą bezpowrotnie swój żywot łapię się na tym, że jest to dla mnie kosmetyk zupełnie zbędny), masa podkładów/ BB creamów, wstyd się przyznać, ale jeszcze do niedawana było w niej 17 podkładów, kolejne moje spostrzeżenie - używam w zasadzie jeden resztę zużywam na "siłę" kolejna nauczka życiowa. Mam nadzieję że w przyszłości będzie tam już tylko 1! Korektory, rozświetlacze, bronzery itd. Generalnie zamierzam tę strefę ograniczyć do ulubionego podkładu i korektora - finish!
W metalowym opakowaniu z dwoma przegródkami niezbędnik do oczu czyli kredka aktualnie Sephora której nie lubię, tusz do rzęs Eveline, który średni jest oraz żel do brwi. W drugim pojemniczku rzeczy typu kolorowe kredki i ten dział też ostatnio ograniczyłam o jakieś 70%.
Druga szuflada to cienie i wszelkiego rodzaju "oczowe" bazy. W tylnej części palety głównie Inglota (najlepsze!), Metalowa paleta zawiera cienie z serii zbieraniny, Catrice, Kobo itd. Koszyczek po prawej to bazy - kompletnie nieprzydatny praktycznie po nie nie sięgam, mam nadzieję że niebawem ten koszyczek zniknie.
Koszyczek po lewej zawiera mniejsze palety i co do zasady sięgam po nie najczęściej no może prócz cieni w odcieniu wściekłego różu ;) (jeśli ktoś jest chętny piszcie oddam za free) .
Kolejny koszyczek to cienie pojedyncze, które staram się minimalizować palety są zdecydowanie bardziej poręczne. No i ostatni koszyczek to pigmenty i to tez raczej słaby wybór jeśli ktoś robi szybki makijaż.
Ostania szuflada - czyli nie jest tak źle! Nie wspominając, że do tego posta zrobiłam solidne "decluttering" i obcięłam zawartość o jakieś 40%. Róże - moja mania od jakiś dwóch lat, zdecydowanie uważam, że jest kosmetykiem niedocenionym dobry róż, ożywi, odmłodzi, doda witalności, potrafi wymodelować policzki. W pełni pochłonęłam się tej części :p. Ulubione róże ze Sleeka, Inglota oraz ELF. Duże rozczarowanie sprawił Benefit, Sephora i Dior.
Pudełeczko po prawej zasadniczo miały tam być błyszczyki w tubce ale widzę ze przekroczyłam ilość szminek i musiały wkroczyć na terytorium błyszczków przy okazji mam absolutny zakaz kupowania szminek - przesadziłam! Po lewej wspominane już szminki a z tyłu długie błyszczki i jest tego miszmaszu zdecydowanie za dużo. Moje ulubione błyszczki Catrice, Celia, Victoia's Secret, szminki Lovely ( moje mega odkrycie są jak nawilżające pomadki od chanel!), Inglot, Catrice. Wieeeeeeelkie rozczarowanie znów Dior Addict - maskara.
Ah, zapomniałabym na samym tyle utrwalacz do makijażu Kryolan - trudna sprawa.... ;) .
I to by było na tyle, pozdrawiam Was kochani i mam nadzieję ze następnym razem jak będę tworzyc tego rodzaju uaktualniony post, będzie w mojej białej wymarzonej toaletce i będą tam maksymalnie dwie szuflady kosmetyków które będę uwielbiać ;) . Bo mniej znaczy więcej!
Na koniec moje ulubione miejsce w pokoju - łózko!
W poniedziałek wybieramy się na małe wakacje, dzieciaki do szkoły a ja na urlop yeaaaa :p . Do usłyszenia/ zobaczenia po powrocie w końcu zastanie nas jesień i powrócą moje siły witalne do blogowania!
Toaletka bardzo fajnie wyglada, a kolekcja szminek powalajaca ! :)
OdpowiedzUsuńHheheeh, dzięki, mój chłopak jest innego zdania :P
Usuń